Newsy

Andrzej Grabowski: Najciekawsze do zagrania są role tyranów: Stalina, Hitlera, Nerona. Najgorzej się gra takich mdłych i dobrych, a przez to nudnych

2021-11-17  |  06:27

Aktor, który w serialu „Pajęczyna” wciela się w rolę pierwszego sekretarza KC PZPR, przyznaje, że było to dla niego niezwykle ciekawe doświadczenie. Zadanie nie należało jednak do najłatwiejszych, ponieważ by wiarygodnie wykreować postać, którą wielu Polaków pamięta, trzeba było wykazać się dużą kreatywnością i wizją artystyczną. Andrzej Grabowski nie ukrywa, że dzięki tej produkcji z przyjemnością cofnął się do czasów Edwarda Gierka, które wciąż wspomina z uśmiechem na twarzy. Poznał też najbardziej skrywaną tajemnicę tamtej epoki.

Andrzej Grabowski nie boi się ról wyrazistych, skrajnie od siebie różnych, pokazujących jego nieograniczoną zdolność do wiarygodnej przemiany, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Jak sam przyznaje, sporym wyzwaniem jest dla niego zagranie postaci historycznych.

– Są dwa rodzaje postaci historycznych, w które aktor może się wcielić. Pierwsze – nieco łatwiejsze do zagrania, mimo że też trudno jest wcielić się w taką postać historyczną, której nikt nigdy nie widział ani nie słyszał, czyli np. Mieszka I czy Kazimierza Odnowiciela, a co innego wcielać się w postać, którą wszyscy znają i pamiętają, bo Edwarda Gierka pamiętają nawet ci ludzie, którzy urodzili się dużo po jego okresie. Mamy różne materiały, zdjęcia. Nie mówiąc o tych, którzy go dobrze pamiętają – mówi agencji Newseria Lifestyle Andrzej Grabowski.

Zdaniem aktora Edward Gierek był postacią niezwykle barwną i wielowymiarową.

– Gierek zawsze był w roli tego dobrego gospodarza. On radził szewcom, jak szyć buty, rolnikom, jak siać zboże, dojarkom, jak doić krowy, w tych gospodarskich wizytach. Mimo że za uszami pewnie miał bardzo, bardzo dużo, bo musiał mieć, to na ustach wielu Polaków na słowo „Gierek” nadal pojawia się uśmiech. No i cóż, fajnie jest zagrać takiego człowieka – mówi Andrzej Grabowski.

Aktor przyznaje, że ma spory sentyment do czasów PRL-u i osoby Edwarda Gierka. Nie chce oceniać jego taktyki ani trafności podejmowanych decyzji, ale punktuje to, co z tamtej epoki mocno utkwiło w pamięci Polaków.

– Nie jestem historykiem i nie wiem dokładnie, co tak naprawdę działo się w tamtych czasach i jaka była sytuacja, kiedy on dochodził do władzy, a jaka, kiedy odchodził, jakie były jego relacje z Moskwą. Ale w opinii przeciętnego Polaka Edward Gierek wywołuje na ustach uśmiech, bo dał nam Coca-Colę, filmy amerykańskie, możliwość wyjazdów za granicę, dał nam ten chwilowy dobrobyt, zupełnie inny niż ten, który mamy teraz, bo nigdy tak dobrze nie było, jak dzisiaj jest, mimo że też narzekamy – mówi aktor.

Andrzej Grabowski podkreśla, że każdą kolejną rolę traktuje jako zawodowe wyzwanie i stara się je zrealizować jak najlepiej. Są jednak takie postaci, które trzeba wykreować z wykorzystaniem szczególnych umiejętności aktorskich.

– Najciekawsze do zagrania są role ludzi złych, tyranów: Stalina, Hitlera, Nerona, nie mówiąc o współczesnych tyranach jak Ceaușescu. To są ciekawe postaci do grania. Najgorzej to się gra takich mdłych dobrych, chyba że ktoś jest tak dobry, że jest święty, ale też jest zwykle wtedy nudny. Grałem już prezesa, grałem Chomeiniego, bez problemu zagrałem więc i Gierka – mówi.

Akcja „Pajęczyny” toczy się m.in. w późnym PRL-u, kiedy to w szczycie gierkowskiej prosperity Polska rozwijała własny program atomowy. Aktor przyznaje, że zanim nie wziął do ręki scenariusza tej produkcji, kompletnie nie miał o tym pojęcia.

– Nikt nie wiedział o tym polskim marzeniu o atomie. To była jedna z największych peerelowskich tajemnic. Ja też nie miałem zielonego pojęcia o tym, że coś takiego było przygotowywane, że było właściwie o krok od stworzenia tej bomby termojądrowej, dzięki której stalibyśmy się mocarstwem. Bo przecież Korea Północna, która jest jednym z najbiedniejszych krajów świata, jest jednym z największych mocarstw i wszyscy się jej boją, bo ma bombę atomową, termojądrową, ma rakiety balistyczne. Więc gdyby Polska rzeczywiście doprowadziła do posiadania tej bomby, przestałaby uznawać dyktat Związku Radzieckiego, dlatego też było to właśnie ukrywane – mówi Andrzej Grabowski.

„Pajęczyna” to trzymający w napięciu thriller, w którym główna bohaterka – Kornelia Titko (w tej roli Joanna Kulig), z zawodu specjalistka od zachowań pająków, próbuje rozwikłać tajemnicę śmierci swojej matki i siostry. Andrzej Grabowski nie ukrywa, że thrillery nie należą do jego ulubionych gatunków filmowych.

– Nie lubię, jak ktoś mnie straszy w filmie, tym bardziej że ja wiem, że to jest pic na wodę – mówi.

Mimo wszystko dzięki zdjęciom do tej produkcji aktor na chwilę znów przeniósł się do czasów PRL-u, które wspomina z dużą nostalgią.

 – Ja studiowałem na przełomie lat 60., zacząłem w 1969 roku, jeszcze za Władysława Gomułki, a kończyłem już za Edwarda Gierka. Edward Gierek kojarzy mi się z młodością, z najlepszymi czasami, kiedy miałem lat 20, niecałe 30. Trudno nie tęsknić za własną młodością, jeżeli ona nie była jakaś traumatyczna, a nie była, bo była, jak każda młodość, wspaniała – mówi Andrzej Grabowski.

Serial „Pajęczyna” można oglądać na platformie Player.pl.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Dom i ogród

Rafał Zawierucha: Remontuję teraz nowe, wreszcie duże mieszkanie. Do tego trzeba mieć anielską cierpliwość

Aktor zdążył się już przekonać, że remont mieszkania to nie jest prosta sprawa. I choć ma do dyspozycji wykwalifikowaną ekipę wykończeniową oraz korzysta z bogatej oferty firm, które podjęły z nim współpracę, jeśli chodzi o dostarczenie odpowiednich materiałów budowlanych i elementów wyposażenia wnętrz, to i tak zawsze coś staje na przeszkodzie i prace nie mogą się zakończyć w planowanym terminie. Rafał Zawierucha ma jednak nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych tygodni uda mu się wprowadzić do nowego lokum.

Psychologia

Katarzyna Zielińska: Na dobranoc nie oglądamy telewizji, tylko czytamy dzieciom książki. To jest ten moment, kiedy możemy budować relację z naszymi pociechami

Aktorka, która jest ambasadorką kampanii #TataTeżCzyta2024, zapewnia, że wraz z mężem z ogromną przyjemnością kultywuje tradycję wieczornego czytania swoim synkom, ośmioletniemu Henrykowi i sześcioletniemu Aleksandrowi. Chłopcy mają już ulubione lektury, wśród nich są miedzy innymi książki detektywistyczne, przyrodnicze, o sporcie i o kosmosie. Katarzyna Zielińska podkreśla, że cała rodzina uwielbia ten wieczorny rytuał i czerpie z niego wiele korzyści.

Nauka

Joga skuteczniej poradzi sobie z gniewem niż bieganie. Naukowcy dowiedli, że dając upust złości, tylko ją podsycamy

Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych doszli do wniosku, że aby zapanować nad gniewem, należy zmniejszyć pobudzenie fizjologiczne. W wyciszeniu uczucia złości i opanowaniu agresji mogą się więc sprawdzić metody, które od lat wykorzystuje się w walce ze stresem. Okazuje się, że wyładowywanie gniewu, np. bieganiem, może przynieść chwilowe zadowolenie, ale będzie raczej podnosić poziom pobudzenia i nie zapewni wyciszenia emocji.