Newsy

Grzegorz Collins: W „Ameryce Express” brat maltretował mnie psychicznie. To był najtrudniejszy okres mojego życia

2020-03-10  |  06:45

Pierwszy odcinek drugiego sezonu „Ameryki Express” już za nami. Jedną z par, która bierze udział w wyścigu przez nieznane tereny Gwatemali i Kolumbii, tworzą bracia Collinsowie. Przyznają, że mimo więzów krwi nieustanne przebywanie ze sobą okazało się dla nich dużym wyzwaniem. Rafał Collins tłumaczy, że na planie programu wielokrotnie dochodziło między nimi do sprzeczek i kłótni.

Bracia zyskali rozpoznawalność dzięki własnemu programowi telewizyjnemu „Odjazdowe bryki braci Collins”. Na co dzień zajmują się prowadzeniem warsztatów samochodowych w Polsce, Anglii i Katarze. Chociaż wspólna działalność zawodowa jest powodem ich częstego kontaktu, wyznają, że nigdy nie byli ze sobą aż tak blisko jak podczas show TVN.

– Podczas nagrań do programu cały czas byliśmy razem, to był najtrudniejszy okres mojego życia. Mój brat maltretował mnie psychicznie – zażartował w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle Grzegorz Collins.

Rafał Collins zwraca uwagę, że chociaż każdy z uczestników programu był szczery, oni odznaczali się wyjątkową autentycznością. Chcieli pozostać sobą pomimo nieustannie śledzących ich kamer. Cieszą się, że udało im się osiągnąć założony cel.

– W programie byliśmy totalnie prawdziwi. Gdy czuliśmy złość, pokazywaliśmy to. Gdy byliśmy zmęczeni, nie udawaliśmy, że tak nie jest. Gdy byliśmy szczęśliwi, staraliśmy się to przekazać. Nie blokowaliśmy swoich uczuć, dlatego właśnie czasami było między nami bardzo wybuchowo – tłumaczy.

Liczne sprzeczki, które miały miejsce na planie show, paradoksalnie zbliżyły do siebie braci Collinsów. Po kłótniach zawsze udawało im się dojść do porozumienia i  wspólnie stawić czoła kolejnym zadaniom. Tłumaczą, że nie przejmują się ocenami, które spłyną na nich po emisji kolejnych odcinków.

– Wydaje mi się, że po którymś odcinku czeka nas skandal. Były takie momenty, które – patrząc z perspektywy czasu – chciałbym wyciąć. Niektórych spraw nie ująłbym w ten sam sposób. Jednak z drugiej strony – taki właśnie jestem. Jeśli to się komuś nie podoba, trudno – mówi.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Teatr

Konsument

Tanie dekoracje do domu coraz poważniejszym problemem dla środowiska. Eksperci ostrzegają przed skutkami fast homeware

Sztuczne dekoracje kwiatowe, wiosenne wianki, puchate króliki, kurczaczki wielkanocne czy plastikowe świecidełka bożonarodzeniowe – ostatnie lata to prawdziwy boom na sezonowe dekoracje do domu. Trend ten znacząco zyskał na popularności w czasie pandemii, kiedy w domach pracowaliśmy i spędzaliśmy większość wolnego czasu, a podchwyciły go sklepowe marki, które wprowadziły do oferty taki asortyment i kuszą sezonowymi promocjami na niego. Eksperci podkreślają, że o ile w dekorowaniu domu nie ma nic złego, o tyle wybieranie tanich dekoracji i zmienianie ich co kilka tygodni czy miesięcy to trend szkodliwy i dla naszych portfeli, i dla środowiska. I porównują fast homeware do szkodliwości fast fashion, czyli taniej mody w naszych szafach.

Psychologia

Beata Pawlikowska: To wszystko, czego doświadczyłam w dżungli amazońskiej, wstrząsnęło mną i pokazało mi prawdę o sobie samej. To właśnie był początek zmian w moim życiu

Pisarka preferuje podróżowanie w pojedynkę. Lubi wyjeżdżać w trudne, niedostępne rejony świata, bo takie wyprawy są także podróżą w głąb siebie. Chociażby w dżungli amazońskiej przekonała się, że decyzje, jakie podejmujemy na różnych etapach naszego życia, wynikają właśnie z naszego postrzegania samych siebie i świata. A z kolei to postrzeganie zależy od podświadomych przekonań, które są naszym wewnętrznym programem wgranym w dzieciństwie. W swojej książce zatytułowanej „Kody podświadomości” podróżniczka tłumaczy, że jeśli ktoś podświadomie wierzy na przykład w to, że nie ma prawa do szczęścia i jest gorszy od innych, to jego życiowa droga będzie właśnie wiernym odbiciem tych przekonań.