Mówi: | Beata Sadowska |
Funkcja: | dziennikarka |
Beata Sadowska: Od dawna nie muszę i nie chcę się ścigać. Nie walczę o pierwszy rząd i o okładkę, bo życie jest gdzie indziej
Dziennikarka dzieli swój świat pomiędzy dwa miejsca – Warszawę i niewielką wioskę w pobliżu Chamonix u podnóża Alp. I choć na początku nieco się obawiała, czy wyjazd ze stolicy, która jest jednocześnie sercem mediów i show-biznesu, nie zachwieje jej pozycją zawodową, to jednak szybko utwierdziła się w przekonaniu, że podążając za głosem serca, podjęła słuszną decyzję. W Polsce dziennikarka nagrywa programy i prowadzi warsztaty dla kobiet, a we Francji odpoczywa od zgiełku, ładuje baterie i pracuje nad własnymi projektami. Jak podkreśla, nie narzeka na brak propozycji, czuje się spełniona i nie ma presji, by być na świeczniku czy też brylować na okładkach kolorowych pism.
Parę lat temu Beata Sadowska postanowiła zamienić mieszkanie na warszawskiej Saskiej Kępie na dom u podnóża Alp. Razem z rodziną zamieszkała we Francji, w prawie 300-letniej stylowej stodole, z której rozpościera się widok na góry. Dziennikarka wspomina, że w pewnym momencie poczuła potrzebę zmiany stylu swojego życia.
– To przyszło bardzo naturalnie, z wiekiem, z macierzyństwem i ze spełnieniem zawodowym. To była bardzo świadoma decyzja. Ja od dawna nie muszę i nie chcę się ścigać. Nie walczę o pierwszy rząd i o okładkę, bo życie jest gdzie indziej – mówi agencji Newseria Lifestyle Beata Sadowska.
Dziennikarka nie ukrywa, że zanim przeprowadziła w swoim życiu rewolucję, miała moment zawahania. Obawiała się, czy taka diametralna zmiana nie odbije się negatywnie na jej pozycji zawodowej. Postanowiła jednak zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę.
– Na początku był strach, a co to będzie, czy nie zniknę zawodowo i czy wszyscy nie zapomną o moim istnieniu. Taki strach jest zupełnie naturalny, bo my gdzieś mamy wdrukowany jeden obowiązujący model sukcesu, że w show-biznesie trzeba siedzieć w pierwszym rzędzie i trzeba być na okładkach. Ale wyzwolenie się z tego i pójście własną ścieżką to jest nieprawdopodobna lekcja pokory, lekcja życia na własnych zasadach i maszerowania we własnych butach. To jest absolutnie bezcenne, bo to życie mamy tylko jedno, więc fajnie przeżyć je po swojemu, a nie według oczekiwań innych – mówi.
Beata Sadowska podkreśla, że absolutnie nie zamierza porzucać swojego zawodu. Z czasem przekonała się bowiem, że równie dobrze może efektywnie pracować z dala od Warszawy.
– Kocham moją pracę, cały czas się w niej spełniam, realizuję i cały czas jestem aktywną dziennikarką. Ale paradoksalnie, od kiedy połączyłam te dwa światy, ten miejski i wiejski, to ja mam więcej pracy, a nie mniej. Często jest tak, że jeśli jest się w czymś prawdziwym i autentycznym, to jak cię jest mniej, to jeszcze bardziej cię chcą – mówi Beata Sadowska.
Dziennikarka nie kryje więc satysfakcji z tego, że udało jej się znaleźć swoje miejsce na ziemi, a do tego nie musiała rezygnować ze swoich pasji.
– Udaje mi się połączyć te dwa światy. Ale taki prawdziwy świat mojego serducha i duszy to jest właśnie na wsi, tam gdzie życie płynie wolniej, gdzie mam więcej czasu dla rodziny, gdzie mogę wypić gorącą kawę, a nie letnią albo zimną, tam gdzie jest czas, żeby pogadać z sąsiadami, tam gdzie wspólnie jemy posiłki z dziećmi i z moim mężem – mówi.
W świecie mediów i show-biznesu żyje się bardzo szybko. Zawodowy grafik wypełniony jest po brzegi, zawsze są do zrealizowania jakieś projekty „na wczoraj”, spotkania, bankiety i inne zobowiązania. W tym pędzie zaczyna się w końcu tracić kontrolę nad swoim życiem. Beata Sadowska przyznaje, że była już trochę zmęczona tym wyścigiem i potrzebowała znaleźć oazę spokoju. Przestawienie się na inny tryb życia nie było trudne.
– To przyszło supernaturalnie, bo ja zawsze żyłam i funkcjonowałam bardzo blisko natury. Mimo że się urodziłam i wychowałam w Warszawie i tutaj studiowałam, to zawsze uciekałam gdzieś w zieloność, w ciszę i w takie miejsca, gdzie mnie nikt nie znalazł. Dwadzieścia kilka lat temu podróżowałam z moimi przyjaciółkami po Kenii, po Ugandzie, po Ameryce Południowej, więc to nie były takie oczywiste destynacje na tamte czasy. Teraz ten świat jest naprawdę globalną wioską, więc jest łatwiej – mówi dziennikarka.
Czytaj także
- 2024-04-30: Bilans integracji z UE jednoznacznie na plus. Polska jest czempionem w wykorzystywaniu funduszy unijnych
- 2024-05-13: Francuskie firmy z potężnym wkładem w polską gospodarkę. Reinwestują tu połowę wypracowywanych zysków i zatrudniają prawie 230 tys. osób
- 2024-05-06: Beata Pawlikowska: To wszystko, czego doświadczyłam w dżungli amazońskiej, wstrząsnęło mną i pokazało mi prawdę o sobie samej. To właśnie był początek zmian w moim życiu
- 2024-05-07: Stworzenie cyfrowego bliźniaka Ziemi coraz bliżej. Pomoże precyzyjniej przewidywać klęski żywiołowe
- 2024-04-24: Zmiany klimatu i dezinformacja wśród największych globalnych zagrożeń. Potrzeba nowego podejścia do zarządzania ryzykiem
- 2024-05-02: Rafał Zawierucha: Dostrzegam upadek zawodu dziennikarza. Dzisiaj dziennikarstwo opiera się na tym, żeby się dobrze klikało
- 2024-04-25: Zmiany klimatu uderzają w portfele konsumentów. Podniosą ceny żywności nawet o 3 pkt proc. rocznie
- 2024-04-29: Paweł Małaszyński: Po odejściu z Teatru Kwadrat musiałem wziąć w garść, zostawić przeszłość za sobą i iść dalej. Teraz od początku wytaczam sobie ścieżkę kariery
- 2024-04-30: Artur Barciś: Reżyseria jest rzeczą dużo bardziej odpowiedzialną niż aktorstwo. Może kiedyś zdecyduję się wyreżyserować film
- 2024-04-25: Chiny przyspieszają inwestycje w odnawialne źródła. Nie przestają jednak rozbudowywać mocy węglowych
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Zdrowie
Jan Kliment i Lenka Klimentová: Po tym, jak niespodziewanie zmarł nasz przyjaciel, zrobiliśmy serię badań kontrolnych. Trzeba się badać, zanim choroba daje o sobie znać
Tancerze mają świadomość, że nawet groźna choroba przez długi czas może nie dawać żadnych objawów, dlatego też, by wykryć każdą nieprawidłowość już na wczesnym etapie, warto przeprowadzać regularne badania kontrolne. Jakiś czas temu Lenka i Jan Kliment bardzo boleśnie przeżyli nagłą śmierć swojego przyjaciela i jak zaznaczają, ta tragedia dała im wiele do myślenia. Od tego czasu diametralnie zmienili swoje podejście do profilaktyki.
Ochrona środowiska
Mniej niż 2 proc. polskich rzek ma czystą wodę zdatną do picia. Podczas akcji sprzątania wolontariusze zbierają setki ton śmieci
Z badań Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska wynika, że w latach 2014–2020 zły stan wód odnotowano w 99,5 proc. polskich rzek. Problemem jest także zaśmiecanie rzek i ich okolic. W trakcie corocznych akcji sprzątania wolontariusze zbierają setki ton śmieci. Rozwijanie powszechnej świadomości i odpowiedzialności za lokalne środowisko to jeden z głównych celów akcji Operacja Czysta Rzeka. Trwa właśnie szósta edycja akcji, w którą angażują się także prywatne firmy.
Teatr
Artur Barciś: Odkąd mieszkam na wsi, znam dużo więcej sąsiadów, niż kiedy mieszkałem w bloku. W miastach poznawanie ludzi nie bardzo nas interesuje
W spektaklu „Barabuum!” wyreżyserowanym przez Artura Barcisia pewna para postanawia zainteresować się życiem swoich sąsiadów i bliżej ich poznać. Ta znajomość z czasem przeradza się jednak w zupełnie nieoczywistą relację. Aktor podkreśla, że choć jest to historia z przymrużeniem oka, to jednak powinna zachęcić do przemyśleń. Jego zdaniem warto pokonać nieśmiałość i otworzyć się na nowe znajomości. Jak przyznaje, on sam prywatnie utrzymuje dobre kontakty ze swoimi sąsiadami i każda z tych osób wnosi do jego życia coś wartościowego.